Kiedy pan Irek już doszedł do siebie, zaczął zastanawiać się, jakim cudem w ogóle musi coś płacić, skoro stare hale stoją puste. Zagadkę znikającego prądu pozwolił rozwikłać tajemniczy kabel, który pojawił się nie wiadomo skąd i połączył słup na działce pana Irka z tartakiem Mirosława G. Wściekły mężczyzna od razu poleciał do sąsiada i zażądał spłaty należności. - Śmiejąc mi się w oczy powiedział, że nie zawierał ze mną żadnej umowy - opowiada.
Prądową aferą zajęła się już tamtejsza policja. Za kradzież prądu właścicielowi tartaku grozi 5 lat odsiadki.