Między panią Zofią a jej zapalczywym sąsiadem rozgorzał spór, do kogo to jajko należy - do właścicielki kury czy podwórka. Jak w mrożącym krew w żyłach thrillerze doszło do pełnych przemocy scen. - Sąsiad mnie skatował! - mówi przerażona kobieta, która uznała, że jajo jest jej i wykradła je z podwórka.
Między Zofią Grzelak i Stanisławem K. (46 l.) często dochodziło do kłótni. Ale tak krwawej jatki jeszcze nigdy nie było.
Kobieta hoduje kury, które chodzą samopas po okolicy i znoszą jaja gdzie popadnie. - Najczęściej składają je w krzakach - opowiada pani Zofia. - Chodzę wtedy po chaszczach i je wyciągam.
Tego dnia jedna z kur zawędrowała na posesję Stanisława K. Tam przycupnęła na trawce i zniosła dorodne jajo. Kiedy pani Zofia chciała je odebrać, sąsiad wściekł się.
- Mój teren, więc moje jajko! - wrzasnął, po czym dał kobiecie do zrozumienia, że ma mu zniknąć z oczu.
- Ale kura moja, no to jajko też moje! - odparowała pani Zofia.
Stanisław K. zagrodził jej jednak drogę i musiała odejść. Kiedy jednak sąsiad zniknął w domu, zakradła się na jego teren i potajemnie wyniosła kurze jajo. Rozjuszony sąsiad postanowił je odzyskać.
- Widziałam go, jak idzie do mnie rozwścieczony - opowiada pani Zofia. - Zamknęłam drzwi na klucz. Wtedy zaczął w nie walić jakimś drągalem i krzyczeć, że mnie zabije. Nie otworzyłam, bo się bałam - mówi kobieta. Kiedy pani Zofia próbowała rowerem uciec przed szaleńcem, ten niestety dopadł ją. - Dogonił mnie i zrzucił z roweru - mówi wstrząśnięta. - Gdy upadłam na ziemię, zaczął mnie kopać. Złamał mi rękę.
Kiedy kobieta zaczęła wzywać pomocy, Stanisław K. uciekł. Został zatrzymany przez policję. Za pobicie grozi mu do trzech lat więzienia. Pani Zofia dochodzi do zdrowia w szpitalu i nie może się nadziwić, że przez zwykłe kurze jajo mogła stracić życie.