Tomasz W. i Klaudiusz mieszkali naprzeciwko siebie w centrum wsi. Feralnego wieczoru bawili się razem na urodzinach u znajomego w pobliskim Bledzewie. Wieczorem, już po imprezie, doszło między nimi do sprzeczki na bledzewskim rynku. W ruch poszły pięści. Drobny, ale zwinny nastolatek pokonał 40-latka. Ten miał się odgrażać, że jeszcze Klaudiusza dorwie. O godz. 3 w nocy przy drodze wiodącej do Zemska znaleziono zwłoki chłopaka. Został rozjechany przez auto.
Przybyli na miejsce policjanci zwrócili uwagę na ślady oleju na jezdni. Ruszyli ich tropem i natrafili na. urwaną tablicę rejestracyjną. Właścicielem pojazdu był Tomasz W. W chwili zatrzymania miał 1,7 promila alkoholu. Co ciekawe, na aucie nie było żadnego śladu po uderzeniu. Za to kompletnie zdemolowane było podwozie. Świadczy to według biegłych, że samochód najechał na ofiarę z małą prędkością, dlatego chłopak zamiast odbić się od maski, dostał się pod koła. - Przyczyną śmierci były rozległe obrażenia wewnętrzne - informuje Renata Szynczewska z Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu.
Tomasz W. odmówił składania zeznań. Na razie postawiono mu zarzut spowodowania pod wpływem alkoholu wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia, za co grozi 12 lat więzienia.
Jednak ojciec tragicznie zmarłego nastolatka i wielu mieszkańców wsi nie wierzą w taką wersję wydarzeń. - Tomasz W. specjalnie rozjechał Klaudiusza z zemsty za upokorzenie w bójce. Ale syn nie powie o tym już nigdy, a jego zabójca w obawie, że śledczy mogą go złamać, milczy - mówi Artur Siwek.
ZOBACZ: Dramat w Sokołowie pod Sieradzem: Nie wypuszczajcie go, bo zabije moją Olę!