- Między sąsiady łatwo o zwady. Tak się przecież mówi - rozkłada ręce pani Małgorzata Kucharczyk (43 l.) z Małyszyc pod Krakowem. - Ale on mógł nas pozabijać - wskazuje dom napastnika. Kucharczykowie i sąsiedzi spierali się już o studnie wykopane między posesjami, kaczki wałęsające się po podwórkach, a nawet o kwiatki posadzone przez jedną z rodzin. Jednak prawdziwe problemy zaczęły się, gdy Zdzisławowi Ż. nie spodobał się betonowy płot wzniesiony przez panię Małgorzatę - Chcieliśmy się od niego odgrodzić, bo to straszny furiat - opowiada kobieta. Pan Zdzisław za punkt honoru obrał sobie wyburzenie ogrodzenia. Pierwszą próbę podjął w październiku ubiegłego roku. Chwycił siekierę i rozwalił nią dwa przęsła. - Byliśmy przerażeni, sądziłam, że następni będziemy my - opowiada Bronisława Kucharczyk (75 l.), seniorka rodu. Zdzisław Ż. na tym nie poprzestał. W lipcu przywiązał do traktora liną pozostałe elementy płotu i rozwalili je w pył. Od dalszej demolki powstrzymała go policja. Nerwowy sąsiad usłyszał zarzuty zniszczenia mienia i... wrócił do domu. - Na razie siedzi cicho, ale boimy się, że znowu wpadnie w szał - mówią Kucharczykowie. - A my nawet płotu nie mamy - dodają.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail