Ostatnio zaprosił mnie w niedzielę na kawę. O dziwo również swoją teściową, z którą jeszcze do niedawna toczył zaciekłe boje. Po prostu ze sobą nie gadali. A tu nagle kolega, żegnając się z teściową, zaprasza ją na jutro na obiad, pojutrze na kolację i jeszcze popojutrze na śniadanie.
Zdziwiony pytam, co się stało, że zapałał taką sympatią do tak znienawidzonej jeszcze do niedawna kobiety. Na to kumpel odpowiada mi tak: Mam bardzo wielką przyjemność, jak na powitanie i pożegnanie całuje mnie w policzki...