Tragedii nic nie zapowiadało. Przez ostatnie 9 miesięcy pani Justynie (33 l.) nie schodził z twarzy uśmiech. Chciała, żeby starszy syn Klaudiusz (7 l.) miał rodzeństwo. - Razem czekaliśmy na nasz skarb - opowiada pan Sławek i wspomina, jak żona czule troszczyła się o rosnące pod jej sercem dzieciątko. - Mówiła do brzucha, głaskała go, cichutko śpiewała kołysanki - wspomina.
Do szpitala poszła kilka dni przed terminem. Urodziła zdrową, śliczną córeczkę Nadię. Z przejęciem przykładała córkę do piersi. Niestety, zły los napisał dla młodej mamy najgorszy scenariusz. Po wyjściu ze szpitala nagle runęła na podłogę. Zaalarmowani medycy próbowali ją ratować. Niestety, młoda mama już nigdy nie otworzyła oczu.
Przeczytaj koniecznie: Drugi ZARAŻONY bakterią E. coli w Polsce. 7-latek z Giżycka w CIĘŻKIM STANIE, zaraził się od ojca
- Teraz będę musiał nauczyć się być mamą dla naszych dzieci - mówi pan Sławek i ze łzami w oczach przegląda fotografie, na których przytula się do żony. Jeszcze nie wie, co powie Nadii, gdy w przyszłości córeczka zapyta o mamusię.
- Czy będę miał dosyć sił i odwagi, by o tym z nią rozmawiać? - zastanawia się wdowiec. Jedno wie na pewno - teraz musi się skupić na zapewnieniu dzieciom opieki i miłości. Musi nauczyć się dbać o rodzinę. - Wcześniej wszystko robiła żona. Ja pracuję na budowie i często długo bywałem poza domem - mówi pan Sławek.
Sprawą śmierci pani Justyny zajmuje się już obornicka prokuratura. Sekcja zwłok nie dała jednak śledczym odpowiedzi, dlaczego kobieta zmarła. - Zarządzono dodatkowe badania, czekamy na ich wyniki - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.