28 marca w programie "Piaskiem po oczach" w TVN24 wicepremier Grzegorz Schetyna złożył deklarację, że żaden minister rządu Donalda Tuska nie pojedzie do Pekinu. Schetyna odwoływał się wówczas do tradycji "Solidarności" i mówił, że nieobecność polskich polityków na igrzyskach to gest solidarności z Tybetem.
- To kwestia solidarności z Tybetem, my ludzie "Solidarności" jesteśmy to winni. To najmniejsza rzecz, jaką możemy zrobić - powiedział wówczas wicepremier na temat zbliżającej się olimpiady.
Tymczasem wystarczyło kilka miesięcy, aby ideały "Solidarności", o których szumnie mówił Schetyna, poszły w zapomnienie. Na igrzyska pojechał bowiem minister sportu Mirosław Drzewiecki i właśnie Grzegorz Schetyna. Teraz wicepremier tłumaczy się lakonicznie.
- Taka była sytuacja i sytuacja się zmieniła - powiedział w radiu RMF FM. Na pytanie dziennikarza, czy mu dziś nie wstyd, Schetyna odpowiedział "Nie mam poczucia wstydu".
- To nie była moja decyzja, tylko decyzja MSZ, a obecność moja i ministra sportu była potrzebna - dodał Schetyna.