Do wypadku doszło na placu budowy Gdańskiego Parku Naukowo-Technologicznego. Pan Grzegorz był wówczas studentem, a że chciał trochę zarobić, to zatrudnił się przy budowie. Pracował przy rozbiórce budynku, gdy nagle jedna ze ścian runęła wprost na niego! 33-letni dziś mężczyzna ledwo uszedł z życiem, ale jego stan był bardzo poważny, czytamy na wyborcza.pl. Miał złamana nogę, dziewięć żeber i kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Uszkodzony został nerw obwodowy, co skutkuje tym, że już do końca życia pan Grzegorz będzie miał niedowład lewej nogi. Już zawsze będzie potrzebował rehabilitacji.
Rodzina pana Grzegorza złożyła do sądu pozew przeciwko firmie ubezpieczeniowej o odszkodowanie. Proces trwał aż 5 lat i dopiero się zakończył. Dlaczego tak długo? Firma budowlana, która zatrudniła mężczyznę odmówiła mu wypłacenia odszkodowania, bo nie przyznała się do ponoszenia odpowiedzialność za wypadek, a po drugie pan Grzegorz nie był jej pracownikiem, mężczyzna pracował na umowę-zlecenie. W końcu udało się odnaleźć polisę podwykonawcy i znaleźć ubezpieczyciela, do którego zgłoszono się o wypłatę ubezpieczenia. Mimo wielu komplikacji, panu Grzegorzowi przyznano łącznie 360 tys. zł odszkodowania.
Teren budowy był źle zabezpieczony, dlatego doszło do wypadku
Wydaje się, że to ogromna kwota, ale jeśli uzmysłowimy sobie, że już do końca życia mężczyzna będzie potrzebował rehabilitacji, to jasne jest, że to kropla w morzu potrzeb! „Przez wypadek musiałem przerwać naukę i ostatecznie nie uzyskałem dyplomu. Teraz wprawdzie pracuję, ale nie wiadomo, jak długo to potrwa. Lekarze nie mają wątpliwości, że mój stan zdrowia będzie z wiekiem stopniowo się pogarsza” mówił w rozmowie z Gazetą Wyborczą mężczyzna. A co z firmą budowlaną, która go zatrudniła? Śledztwo prokuratury wykazało, że teren rozbiórki nie był właściwie zabezpieczony, właściciel firmy został skazany na cztery lata w zawieszeniu.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail