Ten twierdzi, że premier postąpił za miękko. Bo od razu powinien wysłać Olszowca w kosmos. A że gość był beznadziejny w robocie, to szkoda dla niego rakiety. Więc podróż w niebyt powinien odbyć zapakowany w puszkę, jak konserwa.
Ja aż taki wyrywny do zaśmiecania kosmosu nie jestem, ale aż mnie trzepie z wściekłości, kiedy słyszę, że pułkowniczek nic nie mógł zrobić w momencie tzw. zamachu na prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji. Bo go tamtejsi ochroniarze od szefa odcięli. Śmiech i wstyd. Prawdziwy borowik nie spoufala się ze swym szefem - choćby nie wiem, kto to był, tylko jak Brudny Harry swoją, brudną często robotę ma wykonać. Dlatego Olszowiec won z pałacu! W kosmos.