O sprawie pisze GAZETA POLSKA CODZIENNIE. Jak ustalił dziennik, piłą motorową obcięto solidne fragmenty brzozy w miejscu złamania po zderzeniu z tupolewem. Informacje potwierdza prokuratura wojskowa prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy. – W trakcie ostatniego pobytu prokuratury oraz biegłych w Smoleńsku zabezpieczono do badań dwa fragmenty brzozy – po 1,60 m długości – wraz ze znajdującymi się w drzewie metalowymi częściami – przyznał pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Zabezpieczone zostały jeszcze liczne fragmenty gałęzi, które rzekomo miały mieć kontakt ze skrzydłem samolotu.
Pocięciem brzozy zajęli się polscy biegli m.in. z Centralnego biura Śledczego.
Jak podaje wp.pl powołując się na opinię prof. dr hab. Adama Krajewskiego z Wydziału Technologii Drewna SGGW, gdyby materiał został pobrany z drzewa tuż po katastrofie, byłby on bardziej wiarygodny - przez miesiące na brzozę działały zewnętrzne czynniki atmosferyczne.
Dopiero miesiąc temu, 2,5 roku od katastrofy pierwszy raz polska prokuratura zbadała też „pancerną brzozę" za pomocą promieni Roentgena.
Według gazety, jeżeli w przyszłości ruszy międzynarodowe, niezależne śledztwa ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., eksperci nie będą dysponowali jednym z najważniejszych dowodów.
– Kluczowe są bowiem nie tylko próbki pobrane z brzozy, ale miejsce, w które rzekomo miał uderzyć tupolew, ustawienie drzewa względem trajektorii lotu czy kąt wbicia odłamków względem ziemi – mówi dziennikowi Antoni Macierewicz.
Ścięto BRZOZĘ, w którą uderzył TUPOLEW. Kto ZNISZCZYŁ DOWÓD w sprawie katastrofy?
2012-11-30
10:05
To po uderzeniu w brzozę w smoleńskim lesie prezydencki samolot miał - według ustaleń prokuratury - stracić część skrzydła. Chwilę później TU-154 uderzył w ziemię. "Pancerna brzoza" wydaje się więc być jednym z najważniejszych dowodów w sprawie katastrofy. Kilka dni temu drzewo pocięto. I nie była to decyzja rosyjskich władz a polskiej prokuratury.