Podziemne słowo mówione i śpiewane, a więc takie, któremu nie wystarczał powielacz, potrzebowało magnetofonu. Musiało go mieć, aby żyć po tym, jak przebrzmiały brawa w salce parafialnej lub lokalu prywatnym należącym do działacza lub bliskich znajomych i krewnych tegoż.
W salonie, salce, ba, nawet w kościelnych katakumbach nie mieściło się tylu członków społeczeństwa, by przekazywane tam treści mogły w stosownym czasie "wyrwać murom zęby krat". Dlatego sposobem na obalenie socjalizmu, który sam obalić się nie kwapił, było podziemne wydawanie kastet magnetofonowych. Jacek Kaczmarski swoim lekko zachrypniętym głosem pytał na nich, "co się stało z nasza klasą?", albo informował w prostych słowach rymowanych, co znajduje się "pod czerwoną szmatą nieba". Jan Krzysztof Kelus, jako artysta tworzący poza państwowym monopolem rozrywkowym, dodawał nieco zdrowego fermentu do społecznej świadomości, wydając na kasetach piosenki "o trasie E-7", "o rzeczach białych" albo "o przeprowadzce". Słuchało się tego z zapartym tchem, a "ponad domami i ponad dymami" nadal zapadała noc. Do czasu.
Jeśli jakiś sprzęt zasługuje na medal zasługi za obalenie socjalizmu, jest nim, poza powielaczem, magnetofon kasetowy MK 232 na licencji firmy Grundig. Wespół ze swoim wielkim bratem - magnetofonem MK 2500 z radiem. Tym dwóm modelom, poręcznym i łatwym do przewożenia w plecakach, zawdzięczamy świadomość społeczną i muzyczną pokolenia, którego młodość przypadła na lata 80. Na "Grundziagu z radiem" łapało się Wolną Europę i Głos Ameryki. Można ją było zresztą od razu nagrywać. Podobnie zresztą jak muzykę puszczaną w radiu, a bardzo trudno dostępną w normalnej formie, czyli na płytach. Grundig MK 232 był równie dobry w przepędzaniu czerwonych chmur. Wystarczyło dokupić niewielki kabelek, żeby z "Grundziaga" na "Grundziaga" nagrać rzeczy dużo bardziej wywrotowe od każdej wywrotki. Były wprawdzie niewielkie problemy z zaopatrzeniem w kasety "Stilon Gorzów", które były artykułem trudno dostępnym, a poza tym, zapewne prewencyjnie, dość drogim. Ale od czego polska pomysłowość? Kupowało się zatem kasety z nagraniami Szopena lub innego Rachmaninowa, zaklejało się plasteliną szparki zrobione w celu nienagrywania na nagraniu, i miało się kasetę do recyclingu. A ci, którym plastikowa materia kaset stawiła opór mimo plasteliny i chcąc nie chcąc usłyszeli pierwsze takty wyżej wspomnianych kompozytorów, do dzisiaj są wielbicielami muzyki poważnej.