Agnieszka Kryścio (38 l.) z Płociczna (woj. podlaskie) zdaniem urzędników była złą matką dla swoich pociech. Kobieta jest wdową, nie ma pracy i samotnie wychowuje czworo dzieci. Od lat jest pod opieką pracowników socjalnych i kuratora sądowego. Według urzędników jest niewydolna wychowawczo i źle gospodaruje pieniędzmi z zasiłków.
Miała ograniczone prawa rodzicielskie. Nikt nigdy jednak nie zarzucał jej, że źle się prowadzi czy nadużywa alkoholu. 31 grudnia rodzina straciła stancję i zamieszkała w Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej w Suwałkach. Tam zaczęto kolejno odbierać jej dzieci.
Przeczytaj: 18-letni desperat powiesił się na drzwiach od ciągnika
Najpierw pani Agnieszce zabrano jej najmłodszą córeczkę Elizę (2 l.), która trafiła do rodziny zastępczej. Tydzień później, 7 stycznia, podobny los miał spotkać starsze córki kobiety - Sandrę (12 l.) i Martynę (5 l). Także jej najstarszy syn Sebastian (†17 l.) usłyszał od urzędników, że musi rozstać się z matką i będzie przeniesiony do placówki opiekuńczo-wychowawczej.
Ta wiadomość wstrząsnęła nastolatkiem. Kiedy jego mama wyszła na chwilę z ośrodka, poszedł do łazienki. Do kaloryfera przywiązał grubą gumę, zawiązał pętlę i założył ją sobie na szyję. Chwilę później nie żył. Martwego 17-latka znalazła matka...
- Sebastian zawsze był bardzo wrażliwy, a oni tak go potraktowali - płacze pani Agnieszka, mama chłopca. - Pod moją opieką żył 17 lat, a pod opieką urzędników zaledwie tydzień - mówi, nie kryjąc żalu.
Sprawę bada prokuratura oraz rzecznik praw dziecka. Kierownictwo ośrodka odmawia komentarza.