Sędzia skazał Mirosława G. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i karę 72 tys. grzywny. Uzasadniając wyrok bardziej niż na łapówkarskich działaniach lekarza skupił się na metodach pracy CBA w tej sprawie. Mówił m.in., że wielogodzinne, nocne przesłuchania funkcjonariuszy biura, przypominały "metody z czasów największego stalinizmu".
Po rozprawie sędzia chętnie wypowiadał się w mediach. Powtarzał oskarżenia, zapewniając że z żadnego z nich by się nie wycofał. To najwyraźniej nie spodobało się jego przełożonym z warszawskiego sądu okręgowego. W poniedziałek rano Tuleia spotkał się z nimi. Kiedy wyszedł, oznajmił tylko, że nie będzie już rozmawiał na temat sprawy dr G. Zapewnił jednak przy tym, że oficjalnego zakazu wypowiadania się nie dostał.
Sędzia tłumaczył też, że wcześniej zabierał głos w tym temacie, ponieważ druga rzeczniczka sądu była na urlopie. Od dziś dziennikarze mogą zadawać pytania w tej sprawie tylko rzeczniczce warszawskiego Sądu Okręgowego ds. cywilnych.
Igor Tuleya za swoje słowa może mieć jednak poważniejsze zawodowe problemy. Złożenie wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędziemu zapowiedział już były szef CBA Mariusz Kamiński.
Sędzia Tuleya PODPADŁ? Wezwali go NA DYWANIK i ZAMILKNIE w sprawie dr G.
Koniec medialnych występów Igora Tuleyi. Sędzia stał się rozchwytywanym gościem po ostrych słowach, jakie wypowiedział w uzasadniemiu wyroku w sprawie dr Mirosława G. Ale więcej wywiadów nie będzie. Rano z Tuleyą rozmawiali przełożeni i ten oznajmił, że nie będzie odtąd mówił nic o procesie kardiochirurga.