To się zdarzyło w 2015 r. Mirosław W. był wówczas przewodniczącym wydziału karnego odwoławczego Sądu Okręgowego w Toruniu. To w sądownictwie wysokie i odpowiedzialne stanowisko, wymagające nie tylko perfekcyjnej znajomości prawa, ale także szczególnych walorów etycznych i moralnych. Ale gdy przyszła godzina próby, właśnie tych walorów panu sędziemu zabrakło.
- Zatrzymaliśmy go, gdy przemknął swoim autem obok radiowozu. Jedną ręką trzymał kierownicę, w drugiej dzierżył piwo i raz po raz popijał – opowiadają policjanci, którzy tamtego dnia przyskrzynili Mirosława W.
Pan sędzia dmuchnął w balonik (0,7 promila to już przestępstwo), a potem niezrażony wyjaśnił, że był nieświadomy tego, co robił! - Mam cukrzycę. Nagle zleciał mi poziom cukru, dlatego bezwolnie sięgnąłem po piwo – tłumaczył.
To zdanie uparcie powtarzał przed sądem, przed którym stanął, gdy stracił już chroniący go immunitet, a przełożeni zawiesili go w obowiązkach służbowych. Oczywiście wszystko to trwało, Mirosław W. nie pracował, ale na jego konto i tak wpływało co miesiąc 7 tys. zł (65 proc. uposażenia). Teraz więc ma z czego zapłacić orzeczoną przez sąd karę – 10 tys zł grzywny i drugie tyle nawiązki na rzecz osób poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych.
Ale gdzie w tym wszystkim jest kara?