Niedawno pisaliśmy, że do odprowadzania dzieci wykorzystuje pracownicę Sejmu. Na Gosiewskim nie zrobiło to wrażenia. Nadal wozi się za nasze!
Tydzień temu w Sejmie gruchnęła plotka o tym, że Przemysław Gosiewski ma zrezygnować z funkcji szefa klubu PiS.
Koledzy zaprzeczali tym informacjom, a on nie chciał sprawy komentować. Wszystko rozstrzygnie się dzisiaj na posiedzeniu klubu. Odejście posła ma być spowodowane wpadką przy "wojnie o alimenty" z Ludwikiem Dornem (54 l.). Po tym, jak krytykował Dorna za to, że chce zmniejszyć alimenty, jakie płaci na córki z poprzedniego małżeństwa, głos zabrała... była żona Gosiewskiego. I wyznała, że eksmąż także sępi na syna.
Poseł postanowił bardziej poświęcić się rodzinie. Odwozi swoje pociechy do szkoły. Tylko że robi to na nasz koszt. Jeśli plotki o jego odejściu potwierdzą się, straci przywilej korzystania z limuzyn, należącej do Kancelarii Sejmu. A tymczasem korzysta - jak widać - aż nadto! W ostatni piątek podwiózł swoje dzieci: Kingę (8 l.) i Miłosza (6 l.) do szkoły. Tyle że oddalonej zaledwie kilkaset metrów od domu. Zamiast przejść kilkadziesiąt kroków, Gosiewski wolał użyć sejmowej limuzyny jako taksówki. Co na to sam polityk? - Jestem zajęty, mam spotkanie - rzucił do słuchawki. Szkoda, że publicznych pieniędzy nie szanuje tak, jak swojego czasu.
Sprawdziliśmy cenę kursu z ulicy, przy której mieszka poseł Gosiewski pod szkołę, do której uczęszczają jego dzieci. - Kurs nie powinien kosztować więcej niż 7 złotych- stwierdził zdziwiony Sylwester Dzido (58 l. ), taksówkarz z 9-letnim stażem. - Na taki wydatek stać chyba posła.