Sekcja zwłok Ewy Tylman nie wykazała przyczyny jej śmierci, dlatego prokuratura zleciła wykonanie bardziej szczegółowych, specjalistycznych badań. Niestety ciało kobiety, które odnaleziono pod koniec lipca w Warcie w pobliżu Czerwonaka było w dużym stanie rozkładu. Śledczy przypuszczają, że za śmierć Ewy Tylman odpowiada jej kolega Adam Z. który od prawie roku przebywa w areszcie. Wykonano badanie rentgenowskie, które miało ustalić, czy w ciele 26-latki były jakieś złamania. Eksperci sądowi próbowali też wyjaśnić, czy Tylman zmarła w wyniku utonięcia, czy jednak zginęła wcześniej, na brzegu.
W tym celu wykorzystano dwie metody, których nie stosowano w medycynie sądowej od lat - podaje "Gazeta Wyborcza". Pierwsza z nich polegała na pobraniu z płuc kobiety tkanek i zabarwieniu ich specjalną substancją. W ten sposób sprawdzono, czy włókna tkanek są poprzerywane, co miałoby wskazywać na utonięcie. Drugą metodą badano obecność w płucach i nerkach okrzemek, czyli glonów żyjących w wodzie. Obie te metody nie przyniosły niestety jednoznacznych wniosków. Śledczy nie podają też przyczyny śmierci Ewy Tylman.
CIąg dalszy sprawy Ewy Tylman tylko na Se.pl. Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!
26-letnia Ewa Tylman zaginęła ponad pół roku temu. Wyszła z imprezy w nocy z kolegą Adamem Z. i ślad po niej zaginął. Mężczyzna zeznał później, że widział jak kobieta wpada do rzeki. Usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym.