Po ujawnieniu kompromitujących jej szefa gen. Leszka Marca (56 l.) - i także ją - taśm pani nadkomisarz wstydliwie milczała. Została też odsunięta od codziennej pracy i ukarana obniżką pensji. W jej sprawie toczy się też postępowanie wyjaśniające. Teraz policjantka postanowiła jednak wyjść z cienia.
>>> Seksafera w Opolu. Policjant: Nie jeździłem na prostytutki
- Zawsze w relacjach służbowych w stosunku do innych policjantów przestrzegałam zasady etyki zawodowej i nigdy mnie nie łączyły z opolskim komendantem wojewódzkim żadne bliższe relacje osobiste i nie byłam jego kochanką. Takie twierdzenie to jest zwykłe pomówienie - oświadczyła nadkom. Katarzyna Szawdylas-Wasilewska w programie "Uwaga!" w TVN. - Czuję się z tego powodu całkowicie zdyskryminowana i zdeptana - dodała z żalem.
To zupełnie coś innego, niż możemy wnioskować ze słynnych taśm. Przykład? "Ty sprawiłaś mi więcej przykrości" - wyrzucał Marzec swojej podwładnej. "Czym? Tym, że ci powiedziałam, że chcę się z prezerwatywą kochać?" - odpowiedziała funkcjonariuszka.
>>> Stenogramy: Jeździł radiowozem na lachony?
"Można było powiedzieć to całkiem inaczej, zwłaszcza że za każdym razem robiliśmy to w ten sposób. Argumentacja twoja była zaj..., powiedziałaś, że wiesz skądś, że współżyję z kilkoma naraz" - mówił generał.
Albo inny fragment. "Ja też nie jestem jedyny. Jesteśmy na takim samym wózku. Ty nie jesteś jedyna i ja nie jestem jedyny. Bo ty masz męża, a ja mam żonę" - zauważył ówczesny komendant.
Po seksaferze przeszedł na emeryturę. Żyje mu się dostatnio: dostał odprawę w wysokości 80 tys. zł i co miesiąc na jego konto wpływa 10 tys. zł. Znikł z życia publicznego. Pani nadkomisarz nie ma tego szczęścia. Musi jeszcze popracować trochę między ludźmi. Musi im też jakoś wytłumaczyć się ze skandalu.