Dzień wcześniej polityk powrócił z długiego urlopu do Warszawy. Podobno miał przebywać we Włoszech gdzie odstresowywał się po skandalu jaki wybuchł po opublikowaniu przez „Super Express” filmów, na których widać, jak wciąga nosem biały proszek.
Pierwszego dnia pracy senatora nie można nazwać intensywnym. Niemal cały piątkowy dzień Piesiewicz spędził w swoim domu na Żoliborzu. Wychodził z niego tylko po to, by wyjąć ze skrzynki na listy nową korespondencję. Podejmował też u siebie tajemniczą brunetkę.
Patrz też: Piesiewicz wrócił z urlopu, ale w pracy się nie pojawił (ZDJĘCIA!)
Tuż po godz. 18 udał się do Senatu, gdzie o 19 zaczynały się głosowania. Na miejscu czekali już na niego senaccy kumple. Piesiewicz wymieniał uściski z senatorem Zbigniewem Romaszewskim (70 l.) i wdawał się w pogawędki z kolegą z ławy Kazimierzem Kleiną (52 l., PO). Nie doszło jednak do zapowiadanego spotkania z senatorami, podczas którego miała się rozstrzygnąć jego polityczna przyszłość. Tuż przed 21 Piesiewicz już wrócił do swojego domu.
Decyzja co do zrzeczenia się mandatu przez Piesiewicza zapadnie najprawdopodobniej dopiero pod koniec kwietnia – podczas kolejnego posiedzenia Senatu.
Senator Krzysztof Piesiewicz w parlamencie ostatni raz gościł w połowie grudnia zeszłego roku. Wtedy to właśnie światło dzienne ujrzały filmy, na których polityk przez zrolowany banknot wciągał do nosa biały proszek. W rozmowie z „Super Expressem” tłumaczył, że były to jedynie sproszkowane lekarstwa, a filmy zostały nagrane przez szantażystów. Prokuratura wszczęła jednak postępowanie w sprawie posiadania i nakłaniania do zażywania narkotyków przez senatora. Musiała jej jednak umorzyć, kiedy kumple senatorzy nie zgodzili się na odebranie Piesiewiczowi immunitetu.