Senatorowie UCIEKLI przed SOLIDARNOŚCIĄ

2012-05-23 4:00

Zastanie polityka na dyżurze senatorskim czy poselskim graniczy u nas wręcz z cudem! Przekonali się o tym związkowcy ze śląsko-dąbrowskiej Solidarności, którzy odwiedzili biura senatorów w tym regionie. Chcieli wręczyć im petycję z żądaniem odrzucenia ustawy wydłużającej wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. Okazało się, że tylko dwoje polityków było obecnych na dyżurach. - To pokazuje, że politycy boją się swoich wyborców - mówi nam Marek Lewandowski, rzecznik "S".

Już dziś reformą emerytalną zajmie się Senat. I to właśnie na dyżury senatorów wybrali się w poniedziałek działacze "S", aby przekonywać ich do odrzucenia tej kontrowersyjnej ustawy. Jednak okazało się, że polityka wcale nie tak łatwo zastać w jego biurze.

- Ale tym bardziej nas to cieszy, bo nasza kampania wymierzona personalnie w każdego z nich przyniesie dla nich druzgocące skutki podczas ich kampanii wyborczej - mówi nam Marek Lewandowski. Związkowcy zastali tylko dwóch z ośmiu senatorów PO w regionie: Marię Pańczyk-Pozdziej (70 l.) i Bogusława Śmigielskiego (54 l.).

Nie było za to senatora Leszka Piechoty (54 l.), minister Elżbiety Bieńkowskiej (48 l.), Adama Zdziebły (38 l.), Zbigniewa Meresa (60 l.) i Andrzeja Misiołka (51 l.). Co takiego ważnego robili? - Miałem posiedzenie OSP w Katowicach - ucina Meres. - Byłem na konferencji o przywództwie kobiet - mówi z kolei Misiołek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki