- Wiesz, ja wszystko czytałem, normalnie politycy wiesz skąd wiedzą, co mówić? Wiesz skąd? - agresywny się robił, choć mu piwa jeszcze nie dałem.
- Oświeć mnie, szwagrze - słowa nasycałem zimną ironią, ale niepotrzebnie, bo tylko szwagier słuchał.
- Od pijarowców wiedzą. Od pijarowców! I co ty na to?
Ja na to: - Piwo sobie weź i mnie przynieś. Przyniósł.
- Wszystko im te pijarowcy mówią, wszystko, że ktoś tam grilla wymyślił, albo że ten drugi jest bezideowy. Wyobrażasz sobie? - cieszył się odkryciem.
- To po co są politycy? - spytałem. - Przecież pijarowcy mogliby sami mówić, co wymyślą i już.
- Politycy są bardzo potrzebni, bo oni płacą pijarowcom - odparł.
A ja pomyślałem, że i głuptakowi może się ułożyć całkiem zgrabna definicja.