- Ktoś z osób decyzyjnych chciał dowieść, że za granicę mógł wyjechać tylko telefon Radka Białka, a on rzekomo uczestniczył w uprowadzeniu Ewy Tylman. To przecież absurd i niedozwolone metody działania - podsumował z oburzeniem detektyw Rutkowski. Radosław Białek trafił do aresztu na podstawie słów Karoliny K., która twierdziła, że mężczyzna namawiał ją do składania fałszywych zeznań. Kobieta miała powiedzieć, że feralnej nocy widziała, jak człowiek w niebieskiej kurtce (tak był ubrany oskarżony o zabójstwo kolega Ewy Tylman - przyp. red.) zrzuca coś z mostu św. Rocha do Warty. Rutkowski twierdzi, że Karolina K. "jest psychicznie chora i leczy się z nałogu alkoholowego i depresji".
Do tej pory mówiło się jedynie o aresztowaniu Radosława Białka za utrudnianie śledztwa. Dopiero detektyw ujawnił, że pojawiły się szokujące podejrzenia o to, że jego współpracownik wywiózł Ewę Tylman za granicę. - Nikt nie zdecydował się na sprawdzenie tego wraz z niemieckimi policjantami w ramach współpracy Schengen. Bo to by nie pasowało do z góry założonej tezy, że 24 listopada Białek miał być w Poznaniu i nakłaniać Karolinę K. do złożenia absurdalnych zeznań - czytamy na patriot24.net.
Co się stało z Ewą Tylman?
Ewa Tylman zaginęła w nocy z 22 na 23 listopada w Poznaniu. Wracała z kolegą z imprezy pracowniczej, która odbywała się w jednym z miejscowych klubów. Adam Z., znajomy Ewy, usłyszał zarzut zabójstwa 26-latki. Prokuratura nie ujawnia jednak szczegółów sprawy, a ciała dziewczyny do tej pory nie znaleziono.
Zobacz: Sprawa Ewy Tylman: Człowiek Rutkowskiego płacił za FAŁSZYWE zeznania? Gazeta Wyborcza OSKARŻA