Tylko mi żal, że w tym czasie pani profesor nie natchnie nas owocami swojego intelektu, działając - jak Pan Bóg przykazał - w Europarlamencie. A przynajmniej jak przykazali jej wyborcy - wkurzał się szwagier.
Bo co to znaczy, żeby wynajęci przez mnie ludzie (ja na Senyszyn nie głosowałem, ale byli tacy, więc demokratycznie ją wynajęliśmy) zamiast zajmować się właściwą robotą (płatną 35 tysięcy złotych miesięcznie), szukali celebryckiej popularności. Jeśli urokliwa europosłanka SLD pragnie okazać nam swoje wdzięki na parkiecie, to niech zrezygnuje z posłowania. Chyba że do Brukseli pojechała na pięć lat tylko dla kasy i nic tam nie musi. A wtedy jest jeszcze przed nią "Idol", "You Can Dance", teleturnieje "Milionerzy" i "Jaka to melodia?". A w finale program "Warto rozmawiać" Jan Pospieszalskiego. Nie, zagalopowałem się! I przepraszam pana Janka. Bo o czym on ma rozmawiać z tancerką?