Na początku była idylla. Dwa lata temu Bogumiła Czychrak wraz z córką i jej rodziną wprowadziła się do domku w Drzonowie, a sąsiedzi, pan Eugeniusz z żoną Jadwigą, pomagali im, jak mogli. Jednak później doszło do nieporozumień. Urbaniak ma opinię człowieka porywczego, no i pewnego dnia go poniosło. Bez ostrzeżenia rzucił się na grządki z kapustą i marchewką uprawiane przez rodzinę Czychrakowej i powyrywał plony.
Potem było tylko gorzej. - Sąsiad bez przerwy obserwował nas z okna. Złośliwie komentował. Jak próbowałam uśpić w wózeczku moją córeczkę, podkręcił radio na cały regulator i krzyczał: "Nie będzie bachor mi tu spał!" - wspomina córka pani Bogumiły.
Zobacz też: Sąsiedzi z Małyszyc walczą o mur zawzięcie jak Kargul z Pawlakiem! W ruch poszła siekiera!
W końcu pani Bogumiła sąsiedzki konflikt przypłaciła udarem mózgu
Zdaniem Urbaniaka to sąsiedzi go podglądają, a nawet nagrywają. On zaś, owszem, czasami popatrzy na ich podwórze, ale przynajmniej nie nagrywa, bo nie ma czym. W końcu pani Bogumiła sąsiedzki konflikt przypłaciła udarem mózgu. Przeżyła. Żeby jednak chronić swą rodzinę, postawiła mur. - Jak zaczęli budować, to myśleliśmy, że będzie do wysokości parapetu - wspomina Urbaniak.
Jednak przez noc betonowa ściana zasłoniła okno. - Postawiliśmy ten płot zgodnie z prawem. Nawet nie na granicy posesji, ale 10 centymetrów od niej - tłumaczy pani Bogumiła.
Teraz Urbaniak, aby popatrzeć na podwórko sąsiadów, musi wejść na strych. Prowadzą tam strome schody, ale sił dodaje mu złość. Na Czychrakową. I końca konfliktu nie widać.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail