- Byłem na przerwie kary i zabrałem z domu swojej konkubiny Nikolkę. Pobiegłem z córeczką na ogródki działkowe. Przespaliśmy z małą noc, a następnego dnia przyszła do nas Małgorzata. Na początku nie wiedziałem, że powiadomiła policję o porwaniu. Była ze mną, jak gdyby nic się nie stało. Około południa po Nikolę przyjechał ktoś z rodziny Gośki i zabrał ją - tłumaczy ojciec dziecka. Małgorzata B. (28 l.) mówi, że to kłamstwo.
CZYTAJ NAJNOWSZE: Dziewczynka z romskiego obozu to Nikola z Siedlec?
- Porwał ją i nie wiadomo co zrobił - mówi, ale o szczegółach tamtego wydarzeniach nie chce opowiadać, jakby nie zależało jej na rozwikłaniu sprawy.
Gdzie jest więc Nikolka? Czy żyje? A może została sprzedana? Może znajdzie się ktoś, kto zlituje się nad jej losem i nawet anonimowo powie, co się stało z maleństwem.
Matka oskarża ojca Nikoli o porwanie
- On jest chory. Kłamie, że to ja porwałam dziecko. Przecież mnie również zależy na odnalezieniu córki - mówi Małgorzata B. (28 l.) matka zaginionej
Sprawa na początku wydawała się prosta. W październiku 2010 roku w Siedlcach (woj. mazowieckie) Norbert Sieczka (31 l.) porwał z domu swojej konkubiny Małgorzaty B. (28 l.) 6-miesięczną córeczkę Nikolę. Został zatrzymany przez policję, ale dziecka przy nim nie było. Tłumaczył, że owszem, zabrał dziewczynkę, ale zaraz potem oddał ją matce i to ona powinna widzieć, gdzie jest dziecko. Kobieta z kolei twierdziła, że porywacz nigdy nie oddał jej maleństwa. Więc gdzie ono jest?
Tuż po porwaniu miejscowa policja próbowała odnaleźć Nikolę. Dziewczynki szukano wszędzie. Setki mundurowych, śmigłowiec z kamerą termowizyjną. Korzystano z pomocy jasnowidza. I nic! Jakby Nikola nigdy się nie urodziła! Prokuratura w Siedlcach umorzyła w tym roku śledztwo.
- Nie mamy dowodów, by przedstawić zarzuty - mówi Krystyna Gołąbek z Prokuratury Okręgowej w Siedlcach.
Norbert Sieczka konsekwentnie nie przyznaje się do winy.