Postać Mariusza Trynkiewicza od lat budzi postrach i obrzydzenie. Ciężko uwierzyć, że mógł z zimną krwią pozbawić życia czterech chłopców. Możliwe jednak, że oprócz Artura (+12 l.), Krzysia (+12 l.), Tomka (+11 l.) i Wojtka (+13 l.) jego ofiar było więcej. Wyjawił to Andrzejowi K., z którym w 1988 `r. siedział w jednej celi aresztu śledczego podczas badań psychiatrycznych. - Powiedział, że wcześniej zabił jeszcze 3 chłopców, ale milicja miała na niego za słabe dowody i nigdy nie udowodniono mu tych zbrodni - wspomina współwięzień. - Opowiadał mi o tych dzieciach. Zapraszał je do domu, pokazywał rybki i wiatrówki, zabawiał rozmową. Czuł się przy nich dobrze, dawały mu poczucie bezpieczeństwa, ale także władzy i siły, których przez całe życie mu brakowało. Trynkiewicz był bardzo zakompleksiony i nieśmiały - snuje opowieść Andrzej W.
Przeczytaj też: Mariusz Trynkiewicz: To matka zrobiła ze mnie zboczeńca!
- Śmierć drugiego człowieka sprawiała mu przyjemność, nie miał wyrzutów sumienia, nie cierpiał. Powiedział mi kiedyś, że gdy go złapali, poczuł ulgę, bo zabijałby dalej, to było silniejsze od niego. Przerażało go to i podniecało jednocześnie - dodaje.
Bestia ciągle drzemie w Trynkiewiczu, a może on wyjść z więzienia już 11 lutego. Dzień wcześniej zdecyduje o tym Sąd Okręgowy w Rzeszowie, do którego wpłynęły dwie opinie biegłych na temat "Szatana z Piotrkowa". Opracowali je psycholog, dwóch psychiatrów i seksuolog. Każda z nich liczy około 25 stron. Teraz zapoznaje się z nimi adwokat Mariusza Trynkiewicza, który do piątku ma czas, by złożyć w sądzie uwagi i zastrzeżenia do ustaleń specjalistów.