Kariera Tomasza Siemoniaka (44 l.) przebiega w iście imponującym tempie. Mając raptem 27 lat, został dyrektorem w TVP, a krótko potem kierował już całą Jedynką. Był wtedy aktywnym działaczem UW i człowiekiem bliskim Donaldowi Tuskowi.
W 2002 roku został wiceprezydentem stolicy, czyli zastępcą Pawła Piskorskiego. Ta przyjaźń kilka lat później mogła jednak zakończyć karierę Siemoniaka. Po rozwiązaniu warszawskich struktur PO i usunięciu Piskorskiego obecny szef MON pozostał w partii. Ale Julia Pitera, pamiętna jego bliskich związków z Piskorskim, protestowała przeciw jego późniejszemu awansowi do MSWiA i temu, by zajmował się ustawą antykorupcyjną.
Dzisiaj Piskorski nie chce komentować swojego rozstania z Siemoniakiem ani oceniać jego awansu na szefa MON.
Człowiek do wszystkiego
Tomasz Siemoniak dzięki politycznemu poparciu obejmował też stanowiska w PAP, samorządzie (był wicemarszałkiem województwa mazowieckiego), Polskim Radiu oraz MSWiA, gdzie był najpierw zastępcą ministrów Schetyny, a później Millera.
Siemoniak, absolwent handlu zagranicznego na SGH, w swojej karierze zajmował się mediami, sprawami międzynarodowymi, powodziami, reklamą, korupcją, mniejszościami, "usługami plastycznymi i artystycznymi", a nawet ochroną środowiska.
Dogada się ze wszystkimi
Prywatnie uchodzi za osobę zapobiegliwą i potrafiącą zatroszczyć się o przyszłość dwójki dzieci. Dorobił się już trzech mieszkań, z których część przeznaczył pod wynajem, spłacając zaciągnięte kredyty na łączną kwotę ok. 800 tys. zł.
W NSZ był uważany za prawicowego liberała. Jako szef TVP 1 (funkcjonowała wówczas medialna koalicja UW-SLD-PSL) krytycznie wypowiadał się na temat części programów prowadzonych przez prawicowych dziennikarzy (np. "WC kwadrans" Wojciecha Cejrowskiego). Po latach, kiedy medialne koalicje się odwróciły, Siemoniak świetnie dogadywał się z prezesem Piotrem Farfałem, który był nominantem LPR.
O Siemoniaku mówi się, że potrafi porozumieć się ze wszystkimi, bez względu na polityczne barwy. - Wspominam go ciepło i mam o nim bardzo dobre zdanie - podkreśla Włodzimierz Czarzasty, polityk SLD i były sekretarz KRRiT.