Feralny wieczór miał mieć miejsce w piątek z 7 na 8 lipca, ale kobieta na policję zgłosiła się dopiero w poniedziałek. Czemu zwlekała? - Zeznała, że długo nie mogła się zdecydować. Nie wiedziała, co zrobić, bo to bardzo delikatna sprawa szczególnie w małym środowisku - mówi portalowi naszemiasto.pl prokurator. Kobieta bawiła się na wieczorze kawalerskim swojego kolegi, przyznała, że piła zarówno przed wyjściem na imprezę jak i na niej. Podejrzewa, że mogła otrzymać pigułkę gwałtu, dlatego też nie pamięta samego zdarzenia, choć dzień po zabawie odczuła dyskomfort w okolicach intymnych.
Policja zarekwirowała telefony podejrzanych, które zostaną użyte jako materiał dowodowy w postępowaniu. - Na dwóch aparatach były filmy i zdjęcia z imprezy. Nie widać na nich gwałtu, ale dwóch mężczyzn dotyka nagich pośladków śpiącej pokrzywdzonej. Mężczyźni tłumaczyli, że nagrany film to głupi żart. Zeznali, że byli pijani, a film nagrali dla zabawy - informuje Bartosz Wójcik z PR.
Kobieta zgłosiła sprawę zbyt późno, aby za pomocą badań móc stwierdzić czy doszło do stosunku czy też nie. Pobrano krew oraz wymaz z pochwy, zabezpieczono także materiał genetyczny potencjalnych gwłacicieli. Na wyniki będzie trzeba poczekać kilka miesięcy. Wszyscy mężczyźni stanowczo zaprzeczają, jakoby mieli podać pokrzywdzonej pigułkę gwałtu, nie przyznają się również do gwałtu ani jakiejkolwiek innej formy stosunku seksualnego.
Dwóch imprezowiczów (w tym pan młody) zostało oskarżonych o doprowadzenie do czynności seksualnej w postaci dotykania innej osoby, która nie jest tego świadoma. Grozi im za to od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.