Lech Kaczyński i Radosław Sikorski mimo nieukrywanej niechęci do siebie wspólnie polecieli na Ukrainę, na uroczystość zaprzysiężenia Wiktora Janukowycza na prezydenta Ukrainy.
Przeczytaj koniecznie: "Haki" na Sikorskiego leżą w archiwach BBN?
Zaproszenie do szefa MSZ wystosował sam Lech Kaczyński, a Sikorski je przyjął. Wydawało się więc, że nastąpi chwilowe zawieszenie broni. Nic podobnego...
Do zgrzytu doszło dosłownie kilka chwil po wejściu obydwu polityków na pokład rządowego samolotu. Lech Kaczyński zajął oczywiście prezydencką salonkę, „przedział” najbardziej luksusowy i oddzielony od reszty pasażerów.
Prezydent nie chciał się jednak izolować od innych polityków i zaprosił do siebie Leszka Millera. Drugi z panów musiał się zadowolić towarzystwem dziennikarzy.