- W dniu porwania, 13 grudnia, jak zwykle rano pożegnałam wychodzącą do szkoły Klaudię - mówi pani Beata. - Jak się okazało, ona nawet nie dotarła do szkoły. Przed południem odebrałam telefon od mojej siostry, która powiedziała: "Mam Klaudię i zabieram ją do siebie. Jeszcze się odezwę". Do tej pory jednak telefon milczy. Przypuszczam, że dziewczynka jest teraz w Niemczech, wśród obcych ludzi mówiących w niezrozumiałym dla niej języku. Nie wiem, jak sobie z tym poradzi - dodaje ze łzami w oczach pani Beata.
Przeczytaj koniecznie: Lipno: Mariusz K. sam się porwał, bo chciał okupu od ojca
Pani Beata z Niemodlina (woj. opolskie) wychowywała Klaudię od dnia, gdy Wioletta porzuciła swą córkę w szpitalu. Prawa rodzicielskie sąd przyznał wówczas babci dziewczynki (matce Wioletty i Beaty). Ta zmarła w tym roku w lipcu, a Beata oczekuje na sądowe przyznanie jej praw do opieki. 20 grudnia miała się odbyć rozprawa, na której sąd przyznałby jej prawa do wychowywania dziewczynki. - Siostra porwała Klaudię, by uniemożliwić mi jej dalsze wychowywanie.
Policja ustaliła, że porywaczka dzwoniąc do swojej siostry była już na terytorium Niemiec.
- 10 minut po zgłoszeniu uprowadzenia dziewczynki powiadomiliśmy posterunki graniczne. Teraz wspólnie z niemiecką policją szukamy Klaudii - informuje nadkom. Maciej Milewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.
Porywaczka, która mieszka w Niemczech, przez całe życie dziecka widziała je tylko dwa razy.