Agnieszka, siostra Przybylskiej do ostatnich chwil była przy chorej Annie. Agnieszkę znamy tylko z wywiadów Ani.
- Po przebudzeniu czuję się, jakbym zeszła z kozetki u psychoanalityka. W tych snach często rozmawiam z tatą, widzę szlafroki, które wiszą w łazience, żyrandol zwisający nad stołem kuchennym, szafę, w której ojciec trzymał swoje mundury. Często też z siostrą sobie wspominamy nasze dzieciństwo, nasz dom rodzinny. I łezka czasami poleci, jak sobie przypomnimy, jak mama nas opieprzała, że kroimy chleb na blacie, a nie na desce. Mocno zapadła mi w pamięć również klatka schodowa, a to z tego powodu, że zawsze na klatce śpiewałam. Z zakupami potrafiłam wracać godzinę i mama często wychodziła na klatkę i darła się: "Anka, do domu!", a ja nie słyszałam, bo akurat wczuwałam się w gwiazdę estrady - czytamy na Prestiztrojmiasto.pl.
Anna Przybylska bardzo kochała Agnieszkę:
- Dziękuję Bogu, że mam siostrę. Kiedy umarł nasz tata, mama zgasła. Bardzo się bałam, że zachoruje na depresję, a ja już wtedy nie mieszkałam w domu. Na szczęście miała drugą córkę. A może i tak było, że moja siostra miała ją. Teraz mama pomaga nam wszystkim i jest bardzo aktywna. A od 10 lat ma cudownego partnera, którego dzieci ubóstwiają - mówiła w wywiadzie dla Vivy.
Na pogrzebie Anny Przybylskiej mama Krystyna dziękowała córce Agnieszce i zięciowi Grzegorzowi za wsparcie w liście.
- Trzpiotka, żywiołowa to tylko kilka określeń Anny. Ona do samego końca była z przyjaciółmi. Dziękuję pielęgniarkom, lekarzom i sąsiadom. Dziękuję Jolancie Pieńkowskiej i Leszkowi Czarneckiemu. Dziękuję firmom, które wspierały Annę w walce. Dziękuję Radosławowi Piwowarskiemu za pomoc na starcie. Kasi Figurze za pomoc w początkach kariery. Dziękuję Jarkowi Bieniukowi za 13 lat wsparcia. Okazał się być godnym córki.