Pani Agnieszka na nerki zaczęła chorować już w dzieciństwie. Gdy wkraczała w dorosłe życie, wychodziła za mąż i rodziła dzieci, choroba miała łagodny przebieg. Stan kobiety pogorszył się dopiero pięć lat temu. Obie nerki przestały pracować i od roku kobieta musiała być dializowana. - Czułam, jak z miesiąca na miesiąc tracę siły - opowiada wykończona długą chorobą pani Agnieszka.
W końcu lekarze powiedzieli jej, że jedynym ratunkiem będzie przeszczep nerki. Wtedy do akcji wkroczyła siostra pani Agnieszki, Anna Wójciak. Najpierw w tajemnicy przed panią Agnieszką zrobiła badania, czy może zostać dawcą. Gdy wyniki testów okazały się pozytywne, zdecydowała, że odda jej swoją nerkę.
- Agnieszka wyglądała coraz gorzej - mówi pani Ania. - Nie można było zwlekać - dodaje.
Początkowo starsza z sióstr miała wątpliwości. - Przecież Ania wychowuje swoje małe dzieci, 6-letniego synka i 4-letnią córkę. Zadawałam sobie pytanie, co się stanie, gdy ona zachoruje - mówi. - W końcu jednak zgodziłam się, nie mogłam przecież odmówić przyjęcia takiego daru - dodaje kobieta. Zabieg przeprowadzili lekarze ze Szpitala im. Pirogowa w Łodzi.
- Wszystko poszło zgodnie z planem - mówi profesor Józef Wypych (62 l.), szef oddziału transplantologii. - Przeszczepiona nerka podjęła pracę jeszcze na stole operacyjnym.
- Teraz już czuję się dużo lepiej - cieszy się pani Agnieszka i dziękuje swojej siostrze: - Podarowałaś mi nowe życie!