Składaki, czyli rowery w PRL

Fabryka Romet w Bydgoszczy wyprodukowała rowery, które stały się absolutnym hitem PRL-u. Lata 70. upłynęły pod znakiem składaka.

Składak, jak sama nazwa wskazuje, można było złożyć. Po przekręceniu wajchy rower, który i tak był mniejszy od wielkokołowych rowerów dotychczasowych, można było złożyć na pół. W praktyce składaka rzadko się składało. Po schodach na klatce schodowej wnosiło się go bez problemu w całości, chociaż był nieco ciężkawy. Najlepszą reklamą roweru Wigry była czołówka "Czterdziestolatka", w której inżynier Karwowski zasuwa na składaku, pokonując trudny wielkomiejski teren. Wigry były rowerem tak prostym w konstrukcji, że właściwie nie było w nim rzeczy, która mogłaby się zepsuć. Czasem spadał łańcuch, innym razem błotnik zawadzał o koło, ale nie był to żaden problem dla kilkunastoletnich majsterkowiczów, Wigry upodobała sobie bowiem młodzież. Jeździły nimi także młode prężne nowoczesne małżeństwa, spędzające weekendy za miastem, starsi panowie i pękate panie. Ta konstrukcja zniosła wszystko. Składaki były stabilne, nie skręcały jak chciały, ale jak należało, a skrzydlaty konik - naklejka nie do zdarcia widniejąca pod ich kierownicą, symbolizowała nie byle jakie osiągi roweru. Na wigrach można było pognać choćby pod wiatr. Wszystko zależało od wydolności nóg. Ponieważ koła były niewielkie, trzeba było się nakręcić, żeby wyjechać za miasto. Ale było warto. Za miastem można było rozłożyć koc, zarzucić ubranie na wsparte na nóżce wigry, wyciągnąć znużone nogi i odpoczywać aż do powrotu. Było to konieczne, ponieważ podróż powrotna też była forsowna.

Mniejszy brat wigier, rowerek Pelikan, przeznaczony dla dzieci do 14 lat, był pięknym wytworem rodzimych konstruktorów. Jego koncepcja wybiegała w przyszłość. Miał bardzo nowoczesny kształt, grube opony i niesamowitą, głęboko wygiętą kierownicę, którą można było ustawić do góry - na kształt rogów jelenia, lub do dołu - na podobieństwo rogów bawołu. Pelikanek, produkowany również w wersji "metalik", śmigał po pochyłościach, z rozpędu podjeżdżał pod górkę, był zwrotny, szybki i bardzo dobrze dawał się prowadzić. Poza tym miał z tyłu za siodełkiem fajną prostokątną saszetkę na klucze do roweru, w której woziło się klucze do mieszkania. Dlatego rower ten bardzo przyczynił się do zmniejszenia w Polsce liczby dzieci z kluczami na szyi.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki