Zbigniew Sikora (46 l.) z Cieszyna o tym, że ma chore oczy, dowiedział się ok. dwa lata temu. Zaćma postępowała błyskawicznie, konieczna była pilna operacja. - Termin za trzy lata - usłyszał w szpitalach w Cieszynie i w Bielsku-Białej. Pan Zbigniew zdecydował się na leczenie w klinice w Czeskim Cieszynie. Szczęśliwie miał po sąsiedzku, kilka ulic dalej od domu, na operację poszedł więc pieszo. Zapłacił 17 550 koron czeskich, czyli ok. 5,2 tys. zł. Operacja była w grudniu. Następnie postanowił upomnieć się o pieniądze za zabieg w NFZ. Takie prawo daje mu dyrektywa o leczeniu za granicą, która obowiązuje w Europie od października ub. roku.
Zobacz: To SKANDAL! NFZ żałuje pieniędzy na leczenie Marcinka!
Niestety śląski NFZ odmówił zwrotu pieniędzy w związku z brakiem przepisów krajowych. To akurat prawda, bo projekt dokumentu jest dopiero w podkomisji zdrowia. - Nie ma co się łudzić, że Sejm zajmie się nim przed wakacjami - mówi poseł Tomasz Latos (50 l.), szef sejmowej Komisji Zdrowia.
Pacjenci wiedzą jednak swoje. Ci, którzy nie chcą czekać kilka lat w kolejce, wprost szturmują szpitale u naszych sąsiadów Czechów i Niemców. Np. tylko klinika w czeskim Cieszynie przez pół roku przyjęła już ok. 500 Polaków. Co piąty przeszedł zabieg lub oczekuje go. Około 50 osób domaga się już zwrotu pieniędzy. Wśród nich pan Sikora. - W lipcu mam rozprawę sądową. I mam nadzieję ją wygrać - mówi nam pan Zbigniew. - Nie czuję się Europejczykiem drugiej kategorii. Obowiązuje unijna dyrektywa transgraniczna, więc z niej skorzystałem i dzięki temu nie oślepłem - dodaje.
Zapadł już pierwszy wyrok
Fundusz Zdrowia musi zwrócić Józefowi Berezie ok. 4 tys. zł za operację zaćmy, jakiej się poddał w klinice w czeskim Cieszynie. Krakowski sąd uznał, że Polacy objęci ubezpieczeniem zdrowotnym uprawnieni są do leczenia na terenie innego państwa UE i nie muszą prosić o zgodę NFZ. Sąd podkreślił, że Polska miała nieprzekraczalny czas do 25 października ub. roku, by zmienić prawo.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail