Szpitale to nie jedyne placówki, które dotkną oszczędności! Ponad 100 milionów stracą ośrodki rehabilitacji i uzdrowiska, a 200 milionów mniej z kasy NFZ trafi do przychodni.
A przecież już teraz sytuacja w służbie zdrowia jest dramatyczna. Jest połowa roku, a niektórym szpitalom już brakuje pieniędzy na leczenie. W takiej sytuacji znalazł się m.in. szpital w Kielcach, któremu skończyły się pieniądze na operacje tętniaków i zastawek. Niestety, w przyszłym roku będzie jeszcze gorzej! Szpitale dostaną aż o dwa miliardy złotych mniej niż obecnie. - Będzie jeszcze większa bieda niż obecnie. Szpitale będą tonąć w jeszcze większych długach. Minister zdrowia nie może już obiecywać pacjentom, że wystarczy na leczenie dla wszystkich - ocenia Andrzej Sośnierz (58 l., PiS), były szef NFZ. Wtóruje mu dr Bartosz Arłukowicz (38 l., SLD). - Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz próbuje nam chyba wmówić, że za mniejsze pieniądze można leczyć lepiej i szybciej - mówi.
W środowisku lekarskim zawrzało! Szpitale z Podkarpacia, Lubelszczyzny i Świętokrzyskiego, do których dotarły informacje o oszczędnościach na pacjentach, zapowiadają na czwartek blokadę siedzib NFZ. - Liczymy na to, że pani minister Ewa Kopacz (53 l.) nie zgodzi się na taki plan - grzmi Karol Stpiczyński, lider Porozumienia na rzecz Obrony Szpitali Polski Południowo-Wschodniej. - Jeśli go przyklepie przygotujemy wielką akcję protestacyjną - zapowiada Stpiczyński.
Urzędasy dostaną jeszcze więcej
"SE" dotarł do planu finansowego NFZ na 2010 rok. Jest szokujący. Zapisano w nim, że tylko na pensje dla 4,5 tysiąca pracowników Funduszu ma pójść aż 300 milionów złotych. To o 8 mln zł więcej niż w tym roku! A urzędasy wcale mało nie zarabiają. Średnia pensja w centrali NFZ wynosi ok. 7 tysięcy zł brutto. Tylko prezes Paszkiewicz zgarnia miesięcznie ponad 19 tysięcy zł!
W 2010 roku wzrosnąć mają też koszty administracyjne NFZ, czyli więcej środków ma być przeznaczonych na zszywacze, paliwo, prąd. I to prawie o 17 mln zł! Dlaczego NFZ w dobie kryzysu tak szasta publicznymi pieniędzmi? Jego rzeczniczka, Edyta Grabowska-Woźniak nie udzieliła nam odpowiedzi.
Pacjenci nie kryją oburzenia. - To skandaliczne! Kolejny raz chorzy mogą się przekonać, że nie są najważniejsi - żali się Kinga Klonowska (26 l.) z Oświęcima, cierpiąca na nieuleczalną chorobę, porfirię. Kobietę chwytają często straszne bóle całego ciała. W szpitalach nie chcą jej podawać leków, bo... NFZ nie zwraca za nie pieniędzy. Tylko Instytut Hematologii w Warszawie przyjmuje chorych. - Niestety, nikt się nie przejmuje tym, że muszę jeździć po kilkaset kilometrów w tę i z powrotem. Teraz też ważniejsze są pensje urzędników. I zawsze można zrzucić winę na kryzys - mówi zbulwersowana Kinga Klonowska.