Kiedy radosny z reguły Marek (imię zmienione), jeden z uczniów piątej klasy wicińskiej szkoły podstawowej, wrócił do domu zasmucony i do wieczora nie odezwał się ani słowem, rodzice wiedzieli już, że stało się coś strasznego. W końcu wyznał, że ksiądz Jan K. podczas katechezy wepchnął mu do ust plastikową butelkę. Na dowód tego pokazał skaleczenie na ustach.
Rodzice innego z uczniów tej klasy potwierdzają, że ich syn opowiadał, jak proboszcz podczas lekcji pokazywał im reklamę, podczas której miś po wypiciu napoju z butelki, bąkiem podpala choinkę. Rodzice kolejnego chłopca mówią wprost, że jeden z uczniów był zmuszany przez księdza Jana K. do wykonywania ruchów do złudzenia przypominających mu seks oralny. Sam proboszcz zaprzecza, że doszło do takich zachowań z jego strony.
Zobacz też: Ksiądz pedofil ZGWAŁCIŁ, Kościół zapłacił za niego kaucję!
Czy są to więc tylko pomówienia, czy też ksiądz ma krótką pamięć? Faktem jest, że proboszcz nie jest we wsi nazbyt lubiany.
- Ostro się wypowiada, bywa arogancki - tłumaczy jedna z parafianek. - Ale nikt nie wymyśliłby takich rzeczy, aby go skompromitować - dodaje.
Tak czy inaczej sprawą zajęli się śledczy, bo rodzice chłopca, który miał być zmuszany do ssania butelki, złożyli doniesienie do prokuratury. Obecnie prowadzone są przez policję w Żarach czynności wyjaśniające. Proboszcz nie został przez dyrekcję zawieszony w obowiązkach nauczycielskich. Co czwartek i piątek nadal prowadzi lekcje. Wczoraj jakby nigdy nic wykładał katechezę. W krótkiej rozmowie z dziennikarzem "Super Expressu" stwierdził, że wynajął już adwokata i będzie się bronił przed niesłusznymi zarzutami.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail