W woj. lubuskim 90 proc. lekarzy nie podpisało umów na medycynę rodzinną. W woj. podlaskim - 85 proc. Równie zła sytuacja jest w województwach: warmińsko-mazurskim, lubelskim, podkarpackim, opolskim i łódzkim. To dane Porozumienia Zielonogórskiego z wtorku. W tych regionach "zielonogórcy" grożą, że od 2 stycznia nie będą pracować. - Jeśli chodzi o pacjentów, to minister zdrowia musi im zapewnić opiekę. My nie mamy podpisanych umów. Jednocześnie informujemy, że nie będziemy odpłatnie przyjmować pacjentów. Komercyjne usługi nie wchodzą w grę - powiedział Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego.
Zabrzmiało bardzo groźnie. A wszystko przez to, że "rodzinni" nie dogadali się z ministrem. Poszło o pakiet onkologiczny. Po 1 stycznia medykom przybędzie obowiązków, chcą więc więcej pieniędzy. Minister daje im po ok. 136 zł rocznie za każdego zapisanego u nich pacjenta. Obojętnie, czy choruje, czy też nie. Lekarze żądają więcej. - Pacjent miałby płacić za przekroczenie drzwi przychodni. Lekarze zażądali też skrócenia pracy przychodni w każdą drugą środę miesiąca - mówił wzburzony Bartosz Arłukowicz (43 l.). Ułożył więc plan B. Skierował pacjentów po poradę w szpitalnej izbie przyjęć lub w oddziale ratunkowym. Już teraz pękają one w szwach - taki plan może się nie powieść.
Zobacz też: Sławomir Neumann: Dymisja Arłukowicza to gdybanie [OPINIE SUPER EXPRESS]
Jednak lekarze nie zrezygnują z kontraktów z NFZ, bo każdy z nich straciłby ok. 160 tys. zł rocznego dochodu. Medycy wycofają się więc prędko ze swojego strajku. Z kolei NFZ będzie musiał podpisać kontrakty z buntownikami, bo innych lekarzy nie znajdzie.
Iwona Todorczuk (69 l.), emerytka z Białegostoku
Jak zwykle biją w pacjentów
- Cierpię na rwę kulszową i codziennie odwiedzam przychodnię, aby dostać zastrzyk. Ludzie już panikują, że po Nowym Roku przychodnia będzie zamknięta i proszą o recepty. Nie dość, że w poradniach są kolejki, a potem lekarze i tak nie przyjmują.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail