Krzysztof jest kierowcą z 30-letnim doświadczeniem. Ostatni raz pracował na etat ponad 7 lat temu. Magdalena jest z zawodu krawcową gorseciarką. Straciła pracę ok. 6 lat temu, gdy zaszła w ciążę. W Łapach na pracę nie mają żadnych szans. W dziewięciotysięcznym miasteczku jest największe bezrobocie w województwie - 1,3 tys. zarejestrowanych bezrobotnych. Z informacji urzędu pracy w Łapach wynika, że w ubiegłym roku pozyskano... 18 ofert pracy! - Tu prawie nikt nie ma pracy. Upadły wszystkie firmy, cukrownia, zakład kolejowy ze 150-letnią tradycją, firma szyjąca kurtki - wymienia Krzysztof.
Z czego więc utrzymują siebie i rodzinę, skoro żadne z nich nie ma stałej pracy? Z zasiłków. Miesięcznie uzbierają z tego około tysiąca złotych. Na utrzymaniu mają dwoje dzieci - Kubę (9 l.) i Gabrysię (6 l.). - Czasem nie mamy co im dać do jedzenia, nawet na chleb brakuje - płacze pani Magdalena. Jej mąż ma pomysł na własną firmę. I co z tego, skoro nie ma pieniędzy na jej rozruch. Urząd pracy nie da, bo za długo był bezrobotny. Banki zaś wymagają żyrantów zarabiających po 4 tys. zł na rękę. Krzysztof i Magda nie mają takich znajomych. Koło się zamyka.
Niestety, takie historie można w Polsce mnożyć. W urzędach pracy zarejestrowanych jest już ponad 2,3 mln osób. Oficjalne dane na temat bezrobocia są jednak zaniżone. Do tego trzeba doliczyć około miliona osób trwale bezrobotnych. Majówka nie jest dla nich. - Jak mam świętować 1 maja, kiedy dzieciom nawet lodów nie ma za co kupić? - pyta Krzysztof.