Prywatyzacji ostatnich pozostających pod kontrolą państwa uzdrowisk w Busku-Zdroju, Kołobrzegu, Lądku- -Długopolu, Rymanowie, Świnoujściu oraz Ciechocinku poświęcone było niedawne posiedzenie wspólne komisji skarbu i zdrowia. Emocji nie brakowało. Przybyli na nie przedstawiciele związków zawodowych, lekarzy i opozycji próbowali przekonać rządzących, by powstrzymali swoje zapędy.
- Uzdrowiska są dobrem narodowym, zapewniają leczenie setkom tysięcy Polaków. Nie można ich sprzedawać, w szczególności za równowartość niecałych dwóch kilometrów autostrady - apelowała wiceprzewodnicząca OPZZ Wiesława Taranowska (56 l.). Reprezentanci władzy pozostawali jednak głusi na wszelkie argumenty. A ustami wiceministra zdrowia Jakuba Szulca (39 l.) oraz szefa komisji skarbu Adama Szejnfelda (54 l.) przekonywali, że sprywatyzowanie uzdrowisk nie wpłynie na ograniczenie dostępu do lecznictwa uzdrowiskowego, wręcz przeciwnie, podniesie jakość i zakres świadczonych usług. Zapomnieli jednak dodać, że tylko dla osób, które będzie stać na wizytę w prywatnym kurorcie...
Nic więc dziwnego, że głosowanie nad apelem do ministra skarbu, aby zachował uzdrowiska, zakończyło się fiaskiem opozycji. - W PO biznes i zysk zwyciężyły z misją, jaką jest ochrona zdrowia wszystkich Polaków. Nie ma wątpliwości, że w tak atrakcyjnych miejscach zamiast prowadzić sanatoria dla starych i biednych, nowi właściciele postawią luksusowe ośrodki - mówi były minister i przewodniczący komisji zdrowia Bolesław Piecha (58 l.) z PiS.