Po mieszkaniu chodzi w kurtce, je najczęściej chleb i zupę jarzynową. - Całe życie ciężko pracowałam, żeby teraz doczekać końca w takich warunkach - dodaje za łzami w oczach. Do lokalu socjalnego na peryferiach Bielska-Białej pani Maria trafiła tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Musiała opuścić mieszkanie spółdzielcze, bo z racji niskiej renty nie była w stanie płacić czynszu. Nie ma też rodziny. Obecnie z około tysiąca złotych emerytury komornik zabiera jej prawie 400 zł. Kolejne 300 zł to koszt lekarstw.
Przeczytaj: 153 miliardów złotych przeszło z OFE do ZUS. To już fakt!
Pani Maria cierpi na cukrzycę, zwyrodnienie kręgosłupa i chorobę wieńcową. - Zostaje mi 300 zł, a muszę jeszcze zapłacić za prąd, obecny czynsz i czymś nakarmić mojego pieska - wylicza emerytka. - Ciężko tak żyć. Najlepiej, żeby tacy jak ja umarli! Wtedy państwu zostanie nasza żebracza renta, a i lokal komuś się dostanie - dodaje z goryczą. - Po co żyć? To eutanazja - kwituje.