Najwyraźniej polityk w Polsce ma zawsze pierwszeństwo. Dowodzi tego sprawa pasażera z rzeszowskiego lotniska. Mężczyzna został zatrzymanu tuż przed wejściem do samolotu (po odprawie i nadaniu bagażu!).
- Byłem już po odprawie, bagaż nadałem, jedną nogą na schodkach, gdy nagle słyszę komunikat, że jestem wzywany. Była 9.15, czyli dziesięć minut przed odlotem. Panowie sprawdzający bilety poinformowali mnie, że niestety, nie mogę lecieć - opowiada GAZECIE.PL pechowy pasażer.
Parę minut później do samolotu wsiada Mirosław Karapyta, marszałek województwa podkarpackiego. Pasażer pozostał na lotnisku.
Jak tę sprawę komentuje marszałek?
- Nie wiedziałem, że dojdzie do takiej sytuacji. Mam inne sprawy na głowie niż pilnowanie rezerwacji. Wziąłem bilet, który leżał na biurku w moim gabinecie i tyle - mówi GAZECIE.PL Karapyta.