Koszmar Maćka (14 l.) zaczął się wraz z wejściem w życie reformy oświaty, która sprawiła, że z małej, wiejskiej szkoły w Orzechowie musiał się przenieść do molocha w Dobrym Mieście. Spokojny, wyciszony chłopak idealnie nadawał się na ofiarę klasowego degenerata, drugorocznego osiłka Krystiana M. (15 l.).
- Wyzywał Maćka od wieśniaków i przygłupów, a ponieważ syn nie reagował na zaczepki, dotkliwie go pobił - opowiada pani Anna. To się zdarzyło w październiku. Ale choć o wszystkim dowiedziała się dyrekcja szkoły, a policja skierowała stosowny raport do sądu dla nieletnich, oprawcy Maćka włos z głowy nie spadł. I jak tylko jego ofierze zeszła z twarzy opuchlizna, znów na nią napadł. - Tym razem bił tak, jakby chciał zabić. Najpierw pięściami, a jak się Maciek przewrócił, kopał go w głowę - mówi przez łzy pani Anna.
- To się stało poza terenem szkoły, w godzinie wolnej od zajęć - podkreśla Bożena Szóstek, dyrektorka podstawówki, jakby już zapomniała, że z okien szkoły dobrze widać miejsce kaźni Maćka - chodnik, na którym zmasakrowany chłopak leżał w kałuży krwi, czekając na pogotowie. - Dokładamy wszelkich starań, aby zapobiegać takim zdarzeniom - dodaje, ale brzmi to mało wiarygodnie. Podobnie jak zdanie, że szkoła ściśle trzyma się procedur, więc oba zajścia zostały zgłoszone odpowiednim instytucjom i to one są władne podejmować decyzje w tej sprawie.
- Kiedyś na zbity pysk wyrzuciliby takiego łobuza ze szkoły. A dziś to ofiara musi sobie znaleźć bezpieczne miejsce do nauki - komentuje mama Maćka.
Zobacz także: Poznań. Pobił 21-latka i zostawił na ulicy. Po mężczyźnie przejechał samochód [ZDJĘCIA]