W niedzielę po południu czterech motocyklistów jechało złożyć hołd Matce Bożej w sanktuarium w Gietrzwałdzie (woj. warmińsko-mazurskie). Poruszali się zgodnie z przepisami. W pewnej chwili pojawił się za nimi radiowóz. Policjanci chcieli wyprzedzić kolumnę motocykli. Nagle radiowóz wpadł w poślizg. Skosił trzy z czterech motocykli. Uderzenie musiało być bardzo silne. Roztrzaskane maszyny i ich kierowcy wylądowali na poboczu. Na jezdni zostały tylko kaski, bagaże i poobijany radiowóz. Po kilkunastu minutach do zmasakrowanych motocyklistów dotarli ratownicy medyczni. Dwóch rannych trafiło do szpitala. Trzeci był reanimowany przez kilkadziesiąt minut. Niestety, Maciej W. zmarł na rękach lekarzy.
Dwaj funkcjonariusze z radiowozu zostali na miejscu przebadani alkomatem. Byli trzeźwi. Dlaczego doszło do tak makabrycznego wypadku? Śledczy nabrali wody w usta. - Tylko prokuratura udziela informacji na temat tego zdarzenia - mówi Mariola Plichta, rzecznik olsztyńskiej policji. - Prowadzimy śledztwo. Zbyt wcześnie na wnioski. Jeśli okaże się, że winny jest policjant, to jak każdemu sprawcy śmiertelnego wypadku grozi mu do 8 lat więzienia - stwierdzia krótko Adam Jaroczyński z Prokuratury Olsztyn-Północ.
Zobacz: Wiktoria i Lilka straciły rodziców w wypadku samochodowym. Pomóżmy im!