Czy operacja boli?

i

Autor: Piotr Grzybowski

Skandal w szpitalu. Ojciec dopuścił do udziału w operacjach nastoletniego syna

2018-12-05 11:30

Każdy rodzic troszczy się o własne dzieci, ale Bernard Ż., który pełnił funkcję ordynatora chirurgii w szpitalu w Tomaszowie Lubelskim, zdecydowanie przesadził z dbaniem o wykształcenie swojego syna. Jak się okazało, mężczyzna postanowił dopuścić do poważnych operacji chirurgicznych swojego 19-letniego syna, który w owym czasie był studentem pierwszego roku fizjoterapii. Co więcej, nie wszystkie z nich przebiegły pomyślnie, przez co teraz szpital wypłacać musi poszkodowanym ogromne odszkodowania.

Jak informuje "Dziennik Wschodni" sprawa wyszła na jaw w 2013 roku, gdy do dyrekcji tego szpitala wpłynęła anonimowa skarga na ordynatora Bernarda Ż. Podpisali ją anonimowo „pracownicy oddziału chirurgii”, którzy zarzucali mobbing. Jednym ze świadków miał być syn ordynatora, który w wakacje odbywał praktyki na oddziale fizjoterapii. To tam napisano, że uczestniczył on w operacjach. Zajmująca się sprawą specjalna komisja nie znalazła dowodów na mobbing, ale potwierdziła, że druga informacja istotnie jest prawdziwa. Władze szpitala zadecydowały wówczas o zwolnieniu ordynatora oraz powiadomieniu prokuratury.

Bartosz Wójcik, ówczesny szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu informował media: - Z naszych ustaleń wynika, że Jakub Ż. brał czynny udział w operacjach. Asystował przy nich i m.in. przytrzymywał i podawał sprzęt oraz zakładał szwy operowanym pacjentom. Z tego powodu ruszył proces o przekroczenie uprawnień i narażenie pięciu pacjentów na utratę zdrowia (wciąż trwa). Dodatkowo pozwy do sądu składały także pacjentki tomaszowskiego szpitala.

Jedną z nich była pani Krystyna W., która miała "szczęście" przechodzić w tymże szpitalu operację złamanej kości biodrowej. Po zabiegu, w którym uczestniczył 19-latek, nie była w stanie chodzić i musiała przyjmować leki przeciwbólowe, co skłoniło ją do zabiegania się o zadośćuczynienie.

Sąd Rejonowy w Zamościu postanowił, że do stanu kobiety po operacji przyczynił się "błąd techniczny", który "naruszył jej prawa i godność pacjenta" za co należy jej się 100 tys. zł. Choć szpital nie zgodził się z tym wyrokiem i skierował sprawę do Sądu Apelacyjnego w Lublinie, ten podtrzymał wcześniejsze orzeczenie i zobowiązał placówkę do wypłaty odszkodowania.

Niestety, pani Katarzyna w trakcie etapu odwoławczego zmarła. Mimo to zadecydowano, że cała suma musi zostać wypłacona jej spadkobiercom. Andrzej Kaczor, dyrektor naczelny Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Tomaszowie Lubelskim po wyroku zapowiedział: - Pieniądze wypłaci nasza firma ubezpieczeniowa. Będziemy jednak występować do byłego ordynatora Bernarda Ż. z powództwem cywilnym o zwrot tej kwoty. Chcemy ją od niego odzyskać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki