SKANDAL we Włocławku! 11 miesięcy trzymali niewinną za kratami

2015-11-23 11:55

Przed jej dom zaprowadził policję pies tropiący. Nic dziwnego - świetnie znała zamordowanych, byli jej sąsiadami. - Ale czy to powód, by uwięzić człowieka i wmawiać mu, że jest okrutnym zabójcą? - pyta Edyta Janke (40 l.) z Włocławka. Ofiara skandalicznej pomyłki organów ścigania przesiedziała za kratkami 11 miesięcy. - Bo najpierw mnie aresztowano, a potem szukano nieistniejących dowodów winy - mówi oskarżycielsko kobieta, której policja, prokuratura i sąd solidarnie złamali życie.

Ta wstrząsająca historia zaczęła się w listopadzie 2013 r., gdy w jednym z domków w willowej dzielnicy Włocławka odkryto zmasakrowane ciała 59-letniej kobiety i jej 85-letniego ojca. Ona miała poderżnięte gardło i 22 rany od noża, jemu ktoś roztrzaskał głowę młotkiem. Makabra!

Fałszywa teza

Śledczy z miejsca uznali, że to zbrodnia na tle rabunkowym. I stawali na głowie, by jak najszybciej dowieść przerażonym mieszkańcom Włocławka, że już nie mają powodu się lękać. Toteż gdy pies tropiący zaprowadził ich przed drzwi Edyty Janke, po prostu zatrzasnęli kajdanki na jej rękach i zabrali do aresztu. Czy znaleźli u niej w domu jakieś rzeczy z rabunku? Nie. Czy psychologiczny portret podejrzanej mieścił się w brutalnym scenariuszu zbrodni? Nie. Czy miała powody, by mordować dla zysku? Po trzykroć nie. Ale śledczym wystarczyło, że na miejscu zbrodni odkryli jej ślady.

Zastraszanie

"Przyznaj się! Gdzie schowałaś łupy? Pokaż, którym nożem ich zabiłaś?" Od tych pytań Edycie Janke aż kręciło się w głowie. Tłumaczyła, że jest niewinna, że z ofiarami żyła w przyjaźni. Nie słuchali, tylko powtarzali swoje: "gdzie łupy, którym nożem, przyznaj się"...

- W końcu zaczęli mnie straszyć. Usłyszałam, że jak się nie przyznam, to zamkną mi męża, a dzieci poślą do domu dziecka. Byłam przerażona - opowiada kobieta. Nie da się opisać, co przeżyła. Siedziała w jednej celi z najgorszymi zbrodniarkami, własne dzieci pytały ja w listach, czy to prawda, że zabiła sąsiadów i dlaczego to zrobiła. Załamała się. Było jej wszystko jedno, co się z nią stanie, byle przestali ją dręczyć. Przyznała się. Miesiąc później, gdy nieco ochłonęła, napisała do prokuratora, że jest niewinna, że śledczy wymusili na niej przyznanie się do winy. Na próżno.

Zero wstydu

Trzymali ją 11 miesięcy. Wypuścili, bo nie znaleźli dowodów winy. Przeciwnie. Pojawiły się nowe ślady, które zburzyły pierwotne założenia śledztwa. Dziś w areszcie przebywa już inny podejrzany o tę zbrodnię. A Edyta Janke? Nawet nie umie cieszyć się wolnością. Jest kłębkiem nerwów, przez to wszystko straciła kolejne dziecko. W dodatku dla świata jest ciągle zbrodniarką. Nikt nie ogłosił, że jest niewinna, nawet nie przeprosił. Gdy spytaliśmy Wojciecha Fabisiaka, rzecznika Prokuratury Okręgowej we Włocławku, dlaczego, usłyszeliśmy: - Kodeks karny tego nie przewiduje...

Zobacz: Rokita: przymila się do Kaczyńskiego. To już polityczna wazelina?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki