Do tragedii doszło w nadmorskim parku w gdańskim Brzeźnie 16 kwietnia 2015 r. Przed starym bunkrem zmasakrowane ciało Milenki znalazł przypadkowy przechodzień. Godzinę później policjanci zatrzymali Mariusza L., ojca dziewczynki. Okazało się, że w dniu zabójstwa, po zaledwie dwudniowym leczeniu, wypisał się z detoksu. Po wyjściu zapalił marihuanę, odebrał swoją córeczkę z przedszkola i zabrał na spacer. Tam roztrzaskał jej głowę o bunkier i próbował podpalić. Potem zwyczajnie poszedł do domu. Gdy przyszli po niego policjanci, przyznał się do zabójstwa. Biegli orzekli, że ojciec dziewczynki w momencie popełniania przestępstwa był niepoczytalny, więc nie może odpowiadać za zbrodnię. W środę sąd kazał umieścić go w zamkniętym ośrodku psychiatrycznym. - Sąd w całości przyjął wniosek prokuratury. Oczywiście uważam, że jest to słuszna decyzja - mówi prokurator Ewa Burdzińska, która prowadziła sprawę.
- Musimy się zastanowić, czy będziemy składać zażalenie na tę decyzję. Poczekamy na pisemne uzasadnienie. Moim zdaniem wystarczyło skierować mojego klienta na samą terapię - uważa Tomasz Tuturusz, obrońca Marcina L. Zabójca Milenki co pół roku będzie stawał przed komisją lekarską. Jeśli przekona lekarzy, że wyzdrowiał, to zwrócą się oni do sądu o jego wypuszczenie na wolność.
Zobacz: Udaremniono ZAMACH bombowy w Warszawie! Zatrzymano trzy osoby