- Jestem załamana. Nie wiem, co dalej z nami będzie. Wykorzystano moją starość, nieświadomość i naiwność do złych celów. W każdej chwili może do nas zapukać komornik. Gdzie się wtedy podziejemy?! - żali się nam pani Leokadia, która mieszka razem z córką w Warszawie.
Ta historia zaczyna się w kwietniu 2010 r. Beata Myślińska (46 l.), córka pani Leokadii, jest wtedy zadłużona po uszy - aż na 100 tys. zł. Pilnie potrzebuje kolejnej pożyczki, aby spłacać poprzednie. Kiedy dowiaduje się o Piotrze T., człowieku, który pożycza pieniądze pod zastaw mieszkań, postanawia skorzystać z jego oferty. Wspólnie z mamą podejmują decyzję o wzięciu 150 tys. zł pożyczki. Jeszcze nie wiedzą, że oprocentowanie pożyczki wyniesie ponad 160 proc. rocznie, a zastaw okaże się sprzedażą.
Zobacz też: Izabela Panasz głoduje, by mieć pieniądze na leki! Leczę syna na kredyt!
- Chciałam tylko pomóc córce pozbyć się długów. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, nigdy w życiu bym nie podpisywała tego aktu notarialnego - żali się nam pani Leokadia. I dodaje: - Żeby odzyskać mieszkanie, musiałabym zwrócić panu Piotrowi T. do 1 września 2010 r. 283 tys. zł. Skąd mogłam wziąć tyle pieniędzy?! A kilka dni po tym terminie chciał już 300 tys. zł! - mówi pani Leokadia, która do 2 maja ma opuścić mieszkanie. Dostała w tej sprawie pismo od komornika. Może też udać się do schroniska dla bezdomnych. - Nie zrobię tego! Moja córka również - mówi ze łzami w oczach staruszka.
Więcej o temacie w naszym programie "Twoja sprawa" dziś w TVP INFO o 21.15.
Polub se.pl na Facebooku