- Tu zakopałem psa żywcem, bo pies chorował, a ja nie miałem na jego leczenie pieniędzy - tłumaczy się głupio i pokazuje grób czworonoga. Tego dnia, gdy pastwił się nad swoim psem Maxem (10 l.), dla kurażu wychylił kilka głębszych. Chwycił drewnianą dechę i z całych sił uderzył zwierzaka w łeb. Psiak zaskomlał.
Zobacz: Pies gotował się w samochodzie
- Ogłuszyłem go raz, potem od razu zakopałem - wspomina zwyrodnialec. Sąsiedzi zaalarmowali policję, ale niestety na ratunek dla pogrzebanego żywcem Maxa było już za późno...
- Niebawem sprawa trafi do sądu. Tomaszowi N. grozi do 3 lat więzienia.