Szpaler grubych biało-czerwonych słupków znika w mgnieniu oka. Na ich miejsce pojawiają się stylizowane na przedwojenne pachołki. Urzędnicy z nowo powołanego Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych twierdzą, że ta wymiana jest bardzo korzystna i na niej zarabiają.
- Słupki biało-czerwone ustawione zostały zgodnie z projektem. Wymieniamy je na stylizowane na wniosek Wydziału Estetyki Przestrzeni Publicznej Urzędu Miasta - wyjaśnia Agata Choińska (29 l.) z Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych. - Wymiana słupków nic nas nie kosztowała. Nawet na niej zaoszczędziliśmy - dodaje.
Według ZMID wykonawca robót kupił stylizowane słupki w ramach umowy na remont Puławskiej. Wyjęte biało-czerwone zostały przez Zarząd odkupione po niższych cenach niż w normalnej sprzedaży. - Nie musimy kupować nowych słupków, bo te zostaną wykorzystane w innych miejscach miasta - twierdzi Choińska.
Warszawiacy nie są przekonani co do tych wyjaśnień.
- Przecież to jakaś bzdura - mówi Marian Krzywda (55 l.) i wymownie puka się w czoło. - Najpierw ustawili jedne słupki, a teraz je zamieniają na inne. Trzeba było od razu wstawić odpowiednie. A tak znowu są roboty na Puławskiej, a pracownicy blokują chodnik - dodaje zdenerwowany.
Znowu mamy do czynienia z brakiem porozumienia między poszczególnymi urzędami Ratusza. Stołecznym biurokratom nie przyszło do głowy, żeby od razu ustalić, jakie słupki mają stać przy Puławskiej. Przecież za tę skandaliczną wymianę słupków i tak w rezultacie zapłaci podatnik. Naszym zdaniem za takie nieprzemyślane decyzje urzędas powinien stracić robotę i na dodatek z własnej kieszeni pokryć koszty swej nieudolności.