W ostatnich tygodniach do kilku publicznych i prywatnych placówek zatrudniających ginekologów zawitali inspektorzy krakowskiego Urzędu Kontroli Skarbowej.
- Prosili mnie o przygotowanie odpowiedzi na pytania dotyczące liczby osłonek zużywanych podczas ginekologicznych badań USG - przyznaje w rozmowie z "Gazeta Wyborczą" Renata Godyń-Swędzioł, dyrektorka krakowskiego Szpitala im. Narutowicza.
W trakcie badania, żeby zapewnić pacjentkom bezpieczeństwo, lekarze na głowicę USG zakładają jednorazowe osłonki medyczne, bardzo podobne do prezerwatyw. Głowica jest sprzętem wielorazowego użytku, a dzięki osłonkom zachowana jest jałowość badań - pisze "GW".
Skutek interwencji kontrolerów jest taki, że większość lecznic już przeliczyło liczbę prezerwatyw przypadających na pacjentki i ginekologów. Nie ukrywają, że kontrola przypomina absurd, bo zakupy tego rodzaju to kropla w morzu wydatków.
O co tak naprawdę chodzi skarbówce? Jak pisze gazeta, ginekolodzy rachunki za prezerwatywy rozliczają jako koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Być może inspektorzy uznali, że te rachunki są zbyt wysokie.