Skarżenie spotów w sądzie zagraża wolności słowa

2009-04-29 4:15

Wejście przez PO na drogę sądową w sprawie spotu wyborczego PiS ocenia wybitny specjalista od marketingu politycznego, profesor Andrzej Falkowski

"Super Express": - Dwa sądy zajmowały się spotem wyborczym PiS - czy to w ogóle jest sprawa dla sądów?

Prof. Andrzej Falkowski: - W żadnym wypadku. Zresztą, proszę zobaczyć, sądy nie potrafiły sobie z tą sprawą poradzić - zapadły dwa różne wyroki.

- No tak, sąd apelacyjny podtrzymał zakaz emisji spotu odnośnie fragmentów dotyczących senatora Misiaka i ministra Grada, ale za prawdziwe uznał informacje o tym, że rząd zamykał stocznie i że prezydent Warszawy - co jako pierwszy ujawnił "Super Express" - wydała 58 milionów na nagrody dla współpracowników...

- Już mi się miesza w głowie...

- A to nie koniec. Sąd niższej instancji nakazał partii Jarosława Kaczyńskiego przeprosić PO (za cztery nieprawdy), natomiast sąd wyższej instancji - przeprosić wyborców PO (ale tylko za dwie nieprawdy, bo dwie pozostałe okazały się jednak prawdami). Mnie też się miesza w głowie...

- Od wyroku sądu apelacyjnego już nie można się odwołać, ale gdyby nie to - jestem przekonany, że inny sąd wydałby jeszcze inny wyrok.

- To gdzie jest prawda obiektywna?

- W dziedzinie społecznej nigdy nie będziemy wiedzieć, jaka jest prawda obiektywna, bo jej zwyczajnie nie ma. Prawda odpowiada obrazowi wybranego fragmentu społecznej i politycznej rzeczywistości, który zostanie wytworzony i zaimportowany do umysłu wyborcy. W rezultacie każdy może mieć swoją prawdę.

- W jednej urnie wyborczej znajdują się głosy oddane na różne partie...

- Czyli na różne prawdy. Żadna z nich nie jest prawdą obiektywną - jej prawdziwoś-ci nie da się sprawdzić. Można posprawdzać rzeczy ewidentne - doskonale robi to "Super Express", ujawniając nadużycia władzy - ale to tylko jedna z wielu warstw.

- Co zastąpiło prawdę obiektywną?

- Walka na obrazy, które dla jednych są prawdą, a dla innych fałszem.

- To tłumaczy, dlaczego politycy z jednej partii nazywają sukcesem to, co politycy z drugiej partii określają jako porażkę. Jednak ta wizja jest przerażająca - zupełnie inna od wizji Norwida, który pisał o tych "co mają tak za tak, nie za nie. Bez światłocienia"...

- Żyjemy w czasach, w których panuje wizja konstruktywistyczna. Przerażająca w niej jest jej fikcyjność. Zajmuję się czasem ekspertyzami sądowymi w sprawie znaków towarowych - podnoszę wówczas rękę i deklaruję, że mówię zgodnie z prawdą. Tylko o jaką prawdę chodzi sądowi? O prawdę arystotylesowsko-tomistyczną - zewnętrzną - czyli właśnie obiektywną. Wierzę, że taka istnieje. Ale nie wierzę, żeby istniała na poziomie zachowań społecznych i politycznych.

- Zwolennicy "prawdy platformowej" twórcom spotu nakłaniającego do "prawdy pisowskiej" robią zarzut z tego, że odnosi się on do gatunku reklam negatywnych...

- Roztrząsając meandry demokracji, najczęściej powołujemy się na przykład Zachodu. Spójrzmy więc na dawno ugruntowaną demokrację amerykańską, gdzie istnieje olbrzymie nasilenie reklam negatywnych. Przyglądałem się ostatnio z prof. Cwaliną, jak od lat 60. wyglądał rynek reklam negatywnych w Stanach Zjednoczonych i zauważyliśmy jego wyraźny wzrost.

- Dlaczego?

- Gdyż są bardzo skuteczne. Stąd, w dojrzałych demokracjach, nie unika się ich. W Stanach Zjednoczonych argumentacja PO byłaby niezrozumiała, bo tam istnieje poprawka do konstytucji odnośnie rynku wyborczego, która zaleca umożliwienie ewentualnemu wyborcy poznanie sprawy z jak najszerszego punktu widzenia.

- Platforma zareagowała "nie po amerykańsku"?

- Bardzo nie po amerykańsku.

- A słynie z tego, że doskonale gra PR-em...

- Może jak na polskie warunki...

- Gdybyśmy żyli w ugruntowanej demokracji, to jak ta partia powinna była zareagować?

- Przeprowadzić kontratak inną reklamą, aby wyborca wyrobił sobie własne zdanie. Należy wykorzystać ten mechanizm urabiania opinii publicznej. On nie jest szkodliwy.

- To tak, jakby radzić dziecku w przedszkolu, że dostając fangę w nos, nie powinno się iść do pani, tylko odwinąć się. To dość brutalne...

- Mówimy przecież o polityce i o, zdawałoby się, gruboskórnych politykach. Tak to wygląda w dojrzałych demokracjach, gdzie panuje wolny rynek polityczny kształtujący rzeczywistość społeczną bez niedomówień.

- Platformie zarzuca się bierność - że zamiast robić reformy, woli nie ruszać problemów i po prostu dobrze wyglądać. Może właśnie ta bierna postawa sprawiła, że Platforma wybrała drogę sądową?

- Trudno jest mi sądzić o przyczynach. Ale należy zauważyć, że w takich sytuacjach istotnie zagrożona jest wolność słowa - zasada fundamentalna dla istnienia procesów demokratycznych. PO dzięki sądowemu wyrokowi może nic nie zyskać - ze strony PiS padły ciężkie zarzuty, w części zabronione przez sąd, i dalej cisza. Wyborcy mogą tego nie zrozumieć.

Prof. Andrzej Falkowski

Profesor psychologii, wykładowca SWPS, współautor m.in. książki "Marketing polityczny"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki